Jeden dzień w podróży z Emilii Romanii do Toskanii. Gdzie się podziali Chińczycy?

Wczorajszy dzień spędziłam w podróży. Na lotnisku w Modlinie nie było żadnych dodatkowych kontroli czy badań temperatury. Dopiero w samolocie usłyszałam rozmowę jednego pana, który opowiadał, że na warszawskim lotnisku tym co lecieli do Włoch rozdawano maseczki ochronne. Nie mogę tego potwierdzić. Nie widziałam, nie dostałam. W samolocie kilka osób maseczki miało, ale każdy inną, więc wnioskuję, że były to prywatne nabytki. Ostatnie pięć rzędów samolotu było pustych.

Potem dla wygody Ci z przodu rozsiedli się z tyłu. Samolot nie był pełny jak to zazwyczaj bywa. Czy to martwy sezon czy strach przed lotem do Włoch? W Polsce przecież alarmują, że kto nie musi niech nie jedzie.

Po wylądowaniu w Bolonii od razu zmierzono wszystkim temperaturę. Niestety zakazano zrobienia zdjęcia. Poprosiłam o sfotografowanie samego termometru tłumacząc że potrzebne mi są materiały prasowe. W kolejnej części lotniska, po odebraniu bagażu, stał prawdopodobnie lekarz, w czerwonym ubraniu z krzyżem i na chybił trafił mierzył temperaturę.

Lotnisko wydawało się mniej zaludnione. Rzuciły się w oczy puste krzesła, które zazwyczaj są oblegane.

W autobusie do głównej stacji kolejowej w Bolonii jedna pani trzymała rączkę przez chusteczkę. Pozostali bez paniki. Jeden pan w maseczce.

Przed wejściem na stację, na placu gdzie zatrzymują się autobusy wyraźnie wyludnienie. Dopiero w środku hali przy kasach ruch.

Perony puste, a w pociągu do Prato można było przebierać w miejscach.

Miałam 20 minut na stacji w Prato, by przesiąść się do pociągu do Pistoi. Stacja prawie pusta, a to co się rzuciło w oczy to całkowity brak Chińczyków. Jeszcze tydzień temu tętniło tu całkiem inne życie.

Przypomnijmy, że Prato jest co do wielkości drugim miastem po Mediolanie, w którym mieszka największe skupisko tej narodowości.

W pociągu do Pistoi przez megafon informowano o koronawirusie i o możliwości zadawania pytań personelowi. Wiadomość była puszczana po włosku, a zaraz potem po angielsku.

Na stacji w Pistoi zauważyłam, że windy były bardzo mocno zdezynfekowane i inensywnie pachniały czystością. Nie potrafię jednak określić czy to ze względu na panujący we Włoszech wirus czy akurat trafiłam na godzinę kiedy na stacji zajmują się sprzątaniem wind.

W związku z koronawirusem na chwilę obecną w Toskanii znajdują się 273 osoby izolowane w domu i aktywnie monitorowane oraz dzisiaj, tj 27 lutego, doszły dwa nowe przypadki zachorowań. W sumie odnotowano 4 przypadki zachorowań w tym regionie.

Korespondencja z Toskanii Aleksandra Seghi, autorka bloga Moja Toskania.

Wszelkie prawa zastrzeżone.




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *